środa, 31 sierpnia 2011

Smile.

Od wczoraj nie miałam ani chwili czasu, by usiąść przed komputerem i napisać cokolwiek na tym blogu. Dziś załatwiłam rano wszystkie sprawy, które nie mogły już dłużej czekać, a później lody i miłe popołudnie z B. Wieczorem wybrałam się jeszcze z mamą na zakupy, taraz już siedzę totalnie zrelaksowana i czekam, aż wyschnie lakier na moich paznokciach.
Jutrzejszy dzień zapowiada się równie ciekawie, jedynym zgrzytem może być wizyta u lekarza, na którą biegnę zaraz po rozpoczęciu roku szkolnego. Nie wiem, jak to będzie wyglądało, ale prawdopodobnie już w piątek nie będzie mnie na pierwszych lekcjach.  Taki żart sobie los zrobił, poczucie humoru mu się wyostrzylo gdy przyszedł wrzesień.
Jeśli sobie tutaj to napiszę, napewno nie zapomnę: wyślij listy, wypełnij zaległe ankiety i sprawdź te wypełnione.
Jestem już dosyć zdesperowana, ponieważ prawdopodobnie zgubiłam obrączkę, która naprawdę niesamowicie lubiłam i miała dla mnie ogromną wartość. Jestem na siebie o to okropnie zła, jak mogłam być tak głupia.
Miłego dnia jutro wam życzę, 3majcie się cieplutko :)

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Better.

Czuję się troszkę lepiej, mam nadzieję, że z każdą chwilą będzie choć odrobinę mniej bolało. Wyrwałam się z domu spotkać z B., poszliśmy na spacer i lody, choć na kilka godzin udało mi się zapomnieć, że nie prześpię tej nocy spokojnie. Wcześniej wpadła P., odstresowała mnie, jak zawsze ona. To tak strasznie pozytywny człowiek, który zawsze sprawia, że patrzę na wszystko jakoś bardziej kolorowo.
Kotu totalnie odbiło, co martwi mnie, bo jest ona przecież jeszcze mała, nie potrafi powiedzieć, co ją boli, co jej przeszkadza. Mam nadzieję, że jutro będzie już tylko lepiej.
Mam zamiar w najbliższych dniach troszkę tego bloga zmienić, jeszcze nie mam kompletnej wizji, ale zrobimy ,,burzę mózgów" i będzie super.
3majcie się:)

Never say never.

Miałam wczoraj rację, dzisiaj też będzie koszmarne. Do tego dobija mnie pogoda, to, że jeszcze tylko przez dwa dni nie usłyszę tego przeklętego budzika i to, że nie mogę zjeść nawet czekolady, bo jest niestety zbyt twarda.
Pewne słowa dały mi wczoraj wiele do myślenia, kompletnie namieszały w głowie i sprawiły, że teraz to już naprawdę nic nie wiem. Poświęciłam kilka dobrych miesięcy swojego życia, by wbijać sobie pewne prawdy do swojej głowy, a teraz to wszystko pękło jak bańka mydlana. Cóż, trzeba być konsekwentnym i wytrwałym. Wiem jednak, że marzenia się spełniają, ale trzeba troszkę pomóc szczęściu. Nie można czekać na okazje, okazje trzeba tworzyć. A ja obiecuję wam wszystkim, że stworzę ich sobie miliony, bo wolę żałować, że się nie udało, niż żałować, że nie spróbowałam.
Tymczasem muszę się jakoś zebrać w sobie i załatwić wszystkie niezałatwione sprawy. Choć naprawdę mi się nie chcę, to ruszę wreszcie tyłek i zrobię co mam do zrobienia, by później mój sobie usiąść i dalej myśleć, co zrobić, by nie żałować.
Zara śpi, zresztą ona głównie śpi.
Trzymajcie się cieplutko :)

niedziela, 28 sierpnia 2011

I'm dying.

Totalnie koszmarny dzień, koszmarne wczoraj i z całą pewnością równie koszmarne będzie jutro. Nie jestem w stanie otworzyć ust, żeby wyraźnie wypowiedzieć zdanie, wziąć do ust kanapkę lub po prostu żuć gumę. Nic. Z każdą godziną jest gorzej i mam wrażenie, że za chwilę moja twarz rozpadnie się na dwa kawałki (o czym właściwie marzę). Tak się składa, że na świat przychodzi właśnie ,,ósemka", dając mi przy tym niesamowity wycisk. Miałam wczoraj nadzieję, że noc przecierpię i od rana będzie spokój. Nic bardziej mylnego. Zdrętwiało mi pół twarzy, boli mnie nawet oko i gardło. Nie wiem, czy to normalne, ale naprawdę chyba zaraz wyrwę sobie wszystkie zęby i wytnę dziąsła, żeby nie oszaleć. Łyknę zaraz kolejne proszki i postaram się usnąć (wiem, łudzę się). Nawet kot się mnie boi teraz. Chyba jednak umrę.

piątek, 26 sierpnia 2011

Super size me.

Po obejrzeniu filmu pt. ,,Super size me" cały czas nie mogę sobie uświadomić, jak coś takiego jest możliwe i dlaczego to nie jest zdelegalizowane. Pomyśleć, że lubiłam czasem wpaść do Mc na jakąś kanapkę lub nuggets'y, które jak się okazało przygotowywane były ze starych kur, które nie chciały już znosić jajek. Ten film naprawdę trzeba obejrzeć, mnie całkowicie zmienił postrzeganie na niektóre sprawy. Zawsze oczywiście wiedziałam, że takie jedzenie jest niezdrowie, ale jak każdy tłumaczyłam sobie ,,A co jest dzisiaj zdrowe?". Jakiż to był błąd. Przecież nawet gdybym przez miesiąc jadła wyłącznie słodycze, nie doprowadziłoby to do takiego zniszczenia, totalnej destrukcji, katastrofy. Polecam bardzo. Warto również zwrócić uwagę na temat poruszony w filmie : jedzenie w szkołach. Już małe dzieci PASIE się batonikami, czekoladkami, chipsami i innym świństwem, więc skoro rodzice, babcia dawali im to od małego, to dlaczego sami mają po to nie sięgać w przyszłości? Katastrofa. Nie chodzi tu o popadanie w żadne skrajności, każdy wie, jak pyszna jest czekolada i ja sama nigdy nie potrafiłabym się jej wyrzec, ale trzeba znaleźć właśnie ten złoty środek na wszystko, bo można samemu zabić siebie.






Love,

Włączyłam komputer z zamiarem dodania zdjęć nowych ciuchów, aczkolwiek okazało się, że tata zabrał aparat do pracy i niestety nic z tego nie wyjdzie. Cóż, spróbuję wieczorem :)
Zara śpi, zmęczyła się chyba demolką w moim pokoju,  ja czekam na B., który jest tak bardzo kochany, że załatwia za mnie wszystkie sprawy, które nie mogą czekać, a mnie się najzwyczajniej w świecie nie chce. Przecież już za tydzień szkoła, muszę się wylenić tyle, żeby starczyło mi na cały rok :)
KOCHAM LODY ŚMIETANKOWO KORÓWKOWE Z ALGIDY!


czwartek, 25 sierpnia 2011

Nice.

Ostatnio przez jedną z moich notek mogłam stracić kogoś naprawdę wartościowego. Proszę was więc, nie bierzcie tych wszystkich słów do siebie, nie piszę tu raczej o osobach, które mogą tu zaglądać. W razie jakichś niejasności proszę pytać, wszystko wyjaśnimy. Szczerość przede wszystkim.
Bardzo miło spędzone przedpołudnie na rozmowach z I., która wpadła dziś do mnie. Nie widziałyśmy się chyba naprawdę z milion lat i cudownie było powspominać stare, dobre czasy.
Kilka zdjęć z ostatniego wypadu do K.



3majcie się cieplutko :)

Awake.

Właśnie zostałam obudzona przez Zarusię, która urządziła sobie polowanie na moje stopy, a gdy już zjadła, to teraz chce, żeby ją głaskać. Chyba muszę wypić jakąś dużą kawę, aby nie usnąć na stojąco w trakcie dnia. Wczoraj u wet. była bardzo grzeczna. Swoją drogą bardzo gorąco polecam gabinet weterynaryjny M-Wet, a ulicy Nałkowskiej 3 - super profesjonalna obsługa, a Zara od razu polubiła swojego pana doktora.
3majcie się cieplutko :)


środa, 17 sierpnia 2011

See you.

Cierpię na jakąś okropną bezsenność. Chyba odespałam już cały rok szkolny, bo aktualnie 7 godzin snu w zupełności mi wystarcza. Ma to oczywiście swoje plusy i minusy - ogólne mam jednak więcej czasu na robienie jakichś super twórczych rzeczy, więc oceniam tę przypadłość pozytywnie.
Coś na dzisiaj:

Mam nadzieję, że wszyscy wykorzystacie ten dzień na wylegiwaniu się na słońcu i produkowaniu jak największej ilości witaminy D. Jeśli ktoś spędzał te wakacje w Polsce, z całą pewnością cierpi na jej poważny niedobór.
Tymczasem ja czekam na telefon od B. i dokładne instrukcje, bo nie mam pojęcia co teraz ze sobą zrobić. Pooglądam więc może GnW. Uzależnienie dotyczy nie zawsze tylko papierosów, alkoholu, czy żetonów. U mnie objawia się silną potrzebą 43 minut świętego spokoju.
3majcie się cieplutko:)

wtorek, 16 sierpnia 2011

Make me stronger.

Ta noc była koszmarna. Po wypiciu wczoraj kilku kubków kawy, w ogóle nie mogłam spać. Przez dwie godziny przewracałam się z boku na bok, co jakiś czas podnosząc się i szukając komara, który ugryzł mnie w czoło!. Cóż, człowiek uczy się na błędach.
Humor poprawiają mi jedynie cudeńka kupione wczoraj, za napraawdę bardzo niewielkie pieniądze.


Okropnie lubię kupować biżuterię, taką, jaka jest ,,unikatowa", bo ktoś z pasją i talentem jest tak dobry, że postanawia sprzedawać swe rękodzieło.

Zakupy, które planowałam od dawna zrobiłam dziś, więc jedna rzecz już z głowy :) Teraz muszę tylko wybrać zdjęcia na stronę, opisać je, zrobić małe pranie, i zacząć się powolutku panować.
Aktualnie czekam na M., która mam nadzieję przywiezie mi kosmetyki i zmusi mnie tym samym do założenie wierzchniego odzienia i na B. który ma po protu być tu i poprawiać mi samopoczucie.
3majcie się cieplutko :)

PS. Mógłby mi ktoś podrzucić dzisiejszy numer Newsweek'a, bo zapomniałam kupić i czuję się przez to bardzo niekomfortowo.

niedziela, 14 sierpnia 2011

Go away.

Chyba nie mam siły po dzisiejszym dniu :) Ale lubię to uczucie, gdy nogi mnie bolą, a wewnątrz kipię energią na całego. Miło jest spędzić czasami dzień z rodziną odcinając się od wszystkiego i wszystkich.
Chciałabym czasami wyjechać na jakąś bezludną wyspę, bez facebook'a, telefonu, gazet, bez spamu na poczcie, bez pieniędzy, tylko i wyłącznie z dobrą książką. Ludzie mnie tak skutecznie do siebie zniechęcają. Staram się, aby niektórzy poczuli moją niechęć, to, że nie mam ochoty z nimi rozmawiać i spędzać czasu, a oni ciągle lepią się jak rzep do psiego ogona i udają przyjaciół. Nie wierzę w tę instytucje, nie wierzę  w głębsze relacje między ludzkie - wyjątkiem jest jedna, którą osobiście idealnie stworzyłam. Chciałabym tylko,  móc odciąć się od tego wszystkiego, spojrzeć na to z góry, z dystansem i ocenić ,,na zimno". Bez zbędnych emocji, których zresztą również nie jestem fanką,Nieważne.
 Nasz wyjazd prawdopodobnie przesunie się z wtorku na środę, co skutecznie zepsuło mi już nastrój.
Coś z dziś.

Idę relaksować się z czekoladowymi ciasteczkami zrobionymi własnoręcznie.
Miłego wieczoru:)

czwartek, 11 sierpnia 2011

I like those days.

Zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby dało się cofnąć czas choć o godzinę, i zatrzymać wypowiadane słowa? Co by było, gdyby zamiast w lewo, skręcić w prawo? Co byłoby, gdybyś urodził się w Somalii, a nie w Polsce? Takie pytania ja zadaję sobie codziennie i zawsze odpowiedź na nie jest pozytywna. Nie wiem jak to jest, ale wszystkie moje poważne decyzje zawsze okazują się trafne. Pomimo, że czasem przez dłuższą chwilę myślę, że zrobiłam błąd, to jednak patrząc na to z perspektywy, mogę krzyknąć 'Tak! Udało się!". Lubię takie chwile.
Mam też jedną bardzo złą cechę - uwielbiam mówić ,,A nie mówiłam!". To zawsze wszystkich moich znajomych denerwuje. Wiem.
Dzisiejszy dzień oceniam pozytywnie, załatwiłam parę spraw, które już dłuższy czas wisiały i czekała na swoją chwilę, spotkałam się z P., której oczywiście sprzątnęłam pokój - wiem, masz mnie dosyć, poszłam z B. na pyszną kawę i lody, a teraz leżę i słucham Sade. Czy może być coś piękniejszego?

Próbuję zaplanować nasz wyjazd, znając mnie, to zrobię to z dokładnością co do godziny, aczkolwiek muszę najpierw kupić dużą ilość środków uspokajających, aby B. wytrzymał mój zakupowy szał.

Jutrzejszy dzień będzie wykańczający, dlatego teraz próbuję się zrelaksować i naprawdę porządnie odpocząć.

3majcie się cieplutko :)

wtorek, 9 sierpnia 2011

Runaway.

Coś mi dzisiaj nie gra, wszystko mnie drażni, ciuchy wydają się nie wygodne, a sok zbyt słodki. Nie znam lepszego sposobu na poprawienie sobie humoru niż kawa w moim własnym wykonaniu, nussbeisser i książka, która oderwie mnie od tego wszystkiego, co tak bardzo przeszkadza mi spędzić ten dzień tak jak bym chciała.


Piosenka na dziś to 'Runaway' Honoraty Skarbek Honey. Nie należę do jej wielkiego fanklubu, ale podziwiam, że pochodząca z tak małego miasta dziewczyna wybiła się, robi karierę wbrew wszystkiemu i wszystkim, spełnia marzenia. Bardzo lubię takich ludzi.




poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Come back.

Przeglądając gazetki tesco, biedronki, hurtowni papierniczych, księgarni i wielu innych próbuję właśnie zrobić listę rzeczy potrzebnych mi na nowy rok szkolny. Powinnam załatwić to w tym tygodniu, ponieważ od 16 mnie nie ma, a nie lubię zostawiać takich spraw na ostatnią chwilę. Myślę jednak, że nie uda mi się to, ponieważ moja szkoła ciągle nie podała listy potrzebnych podręczników. Nie wiem co powoduje taki stan rzeczy, ale zaczyna mnie on dosyć mocno irytować. Nie zamieniłabym tego LO na żadne inne, ale  igra ono poważnie z moją cierpliwością.
W sobotę  byłam bardzo podekscytowana robieniem sernika na zimno (z torebki - wiem, to okropne). Staramłam się nawet robić zdjęcia etapami, żeby móc wam go później pokazać, ale zbyt szybko wlałam galaretkę, która opadła na dno zalewając biszkopty i wyszedł tak obrzydliwy, że wstydzę się go tu pokazać. Cóż, życie czasem bywa okrutne - a właściwie galaretki bywają okrutne.
Prawie codziennie zaglądam na bloga prowadzonego przez Kasię Tusk i jej przyjaciółkę. Polecam go bardzo - zawsze można tam znaleźć ciakwe przepisy, mnóstwo modnych ubrań, interesujących książek, a do tego naprawdę bardzo fajne zdjęcia. Niżej umieszczam link:
http://www.makelifeeasier.pl/


Miłego wieczoru :)

czwartek, 4 sierpnia 2011

I like my life.

Dzisiejszy dzień zaczął się koszmarnie. Najpierw obudziłam się o 3.40 cała pogryziona przez komary. Miałam bąble na twarzy, karku, ramionach, rękach, stopach, nogach, dosłownie wszędzie. Wstałam z nadzieją, że dopadnę winowajcę całego zamieszania, ale to wstrętne stworzenie gdy już nasyciło się moją krwią po prostu zniknęło. Usnęłam ponownie z wielkim trudem, gdyż nie jest łatwo powstrzymać się od drapania pogryzionego ciała. Nic więc dziwnego, że gdy wstałam nie byłam w najlepszym nastroju. Do tego wszystkiego nie mogły mi wyjść naleśniki, które - o ironio - postanowiłam przygotować sobie na poprawę humoru. Byłam zła jak osa, krzyczałam na wszystkich, którzy odważyli się do mnie odezwać lub zadzwonić. Nic jednak nie odstresowuje jak porządne napracowanie się. Wzięłam się więc trochę do roboty, włączyłam 'Desperate Housewives' i po prostu nie myślałam. Musiałam załatwić parę spraw na mieście, więc dodatkowy spacer rozładował moje napięcie całkowicie. W drodze powrotnej pozwoliłam sobie oczywiście na kawę z lodami, żeby zapobiec kolejnym nieprzewidzianym wybuchom złości.
Pomimo, że przeszłam dziś chyba wszystkie sklepy w mieście, portfela nie znalazłam. Muszę poczekać jeszcze tydzień, może znajdę coś odpowiedniego w stolicy.
W trosce o swój kręgosłup na zbliżający się rok szkolny zakupiłam plecak. Od noszenia ciężkich toreb zawsze bolą mnie ramiona, a do tego od tych ulubionych zwyczajnie urywają się uszy.  Idealny znalazłam bardzo szybko w big star (nie mam pojęcia jak to odmienić i zapisać), a co najciekawsze był przeceniony, więc sporo zaoszczędziłam na tym zakupie.
Teraz muszę przejrzeć ostatni katalog z Avon'u i wybrać coś dla siebie, co nigdy nie jest łatwe, bo większość kosmetyków powoduje u mnie okropne pryszcze, których nie da się zwalczyć żadną siłą. Teraz więc, gdy powoli dochodzę z nią do ładu nie mogę pozwolić, by zanieczyściła się czymś nieodpowiednim.

Miłego wieczoru wam życzę, ja swój spędzę z ,,Ostatnim Pokoleniem". O właśnie, zauważyliście Wielki kiermasz książki w Biedronce? Wszystkie są za 9,90 zł. i można tam znaleźć naprawdę ciekawe tytuły, idealne na letnie wieczory.

środa, 3 sierpnia 2011

Sway.

Jaki cudowny dzień. Nigdy nie spodziewałabym się, że taką radość może wywołać u mnie słońce, w sierpniu. Cóż, człowiek podobno może przyzwyczaić się do wszystkiego. Ja do deszczu w wakacje jednak chyba nigdy nie przywyknę.
W głośnikach mam teraz Michael'a Buble i ,,Sway", to jeszcze bardziej poprawia mi nastrój.
Jedyną rzeczą, która w ostatnim czasie nie idzie po mojej myśli jest to, że nigdzie nie mogę znaleźć ładnego, sportowego portfela. Mój niestety nadaje się już tylko i wyłącznie do wyrzucenia, ale jak mam to zrobić, skoro NIGDZIE nie ma takiego, który wyglądałby naprawdę fajnie, a jego cena nie była z kosmosu? Znacie może jakiś sklep w najbliższej okolicy lub w internecie, gdzie znajdę coś odpowiedniego?
Swoją drogą, dochodzę do wniosku, że jestem uzależniona od lodów i Latte w Mc'u. Nie ma takiej możliwości, żebym przechodziła obok i przynajmniej nie wzięła tego zestawu na wynos. To zdecydowanie silniejsze ode mnie.


Odwoływanie spotkania na 20 minut przed umówioną godziną jest niegrzeczne, czyż nie?

wtorek, 2 sierpnia 2011

Coffee and ice cream.

Najmilszą chwilą w dniu dzisiejszym była chyba kawa z lodami. To tak cudowne połączenie, że nawet myśl o tym, że wsypuję do tego dodatkowy cukier mnie nie przeraża. W końcu mamy wakacje i cudownie jest dać sobie ze wszystkim spokój i się po prostu odprężyć.

Zauważyłam, że ulubionym sportem coraz to większej ilości ludzi jest... nienawiść. Po prostu. Staje się to tak bardzo absorbujące, że w końcu zapominamy ,,o co poszło", nie staramy się zmienić tego stanu rzeczy. Pocieszające jest w tym wszystkim dla mnie jedynie to, że odwrotnością do miłości jest obojętność. Nienawiść to bardzo silne uczucie i dlatego zawsze możemy cieszyć się, że jednak jesteśmy dla kogoś... wyjątkowi.


Ostatnio moje uznanie zdobyła Caroline Costa - dziewczynka, która zaistniała po swoim występie we Francuskim odpowiedniku ,,Mam Talent".

Tak zaczynała:
 
A taka jest teraz:




Uciekam do łóżka, po cichu liczę, że tam nie znajdą mnie komary.

Sun!

Nareszcie mamy słońce i zaczynam sobie przypominać, że są wakacje. Jakie to cudowne uczucie móc wyjść na miasto w sandałach, rozpuścić włosy i nie martwić się, że za chwile będzie się miało ,,mokrą włoszkę".
Chciałam podziękować tu Bogu za wspaniałych sąsiadów, którzy zawsze mogą poratować człowieka 2 złotymi, gdy przypomina sobie, że w autobusie nie można płacić kartą, a bardzo się spieszy i spacer nie wchodzi w grę. Tak bardzo przyzwyczaiłam się do plastikowego pieniądza, że miałam dziś w portfelu 37 groszy i przypomniałam sobie o tym na 3 minuty przed autobusem. Teraz czekam na mamę, żebym mogła iść spłacić dług.

Myślałam, że cały dzisiejszy dzień spędzę w czterech ścianach czekając na kuriera, jednak ten spisał się i przyjechał o 13. To był bardzo miły kurier.


Uciekam zrobić sobie kolejną kawę - setną w dniu dzisiejszym :)

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Nails.

Wczoraj dostałam od M. lakiery do paznokci, za które zapłaciłam... 12 zł. To był chyba najbardziej zaskakujący zakup w moim życiu i jestem z niego niesamowicie zadowolona. Wczoraj je wypróbowałam i ku mojemu zaskoczeniu są naprawdę w porządku. Nie widzę ŻADNEJ różnicy miedzy tymi, za które płaciłam kilkakrotnie więcej. Po raz kolejny udowodniłam sobie, że cena nie równa się jakość.


Dzisiejszy dzień był naprawdę miło spędzony, poranny spacer, mały zgrzyt przy odbiorze zdjęć i kolejno wspaniałe popołudnie z B. Mieliśmy robić gofry, jednak zabrakło nam czasu i mam nadzieję, że nadrobimy to jutro.

Próbowałam ostatnio zdobyć listę książek potrzebnych do szkoły, jednak tak owa  nie istnieje. Mogę więc dalej nie myśleć o tym miejscu relaksując się w deszczu. Wiecie, że w lipcu padało przez 21 dni?