czwartek, 29 grudnia 2011


Trzeba być mną, by przejść połowę miasta w poszukiwaniu jednej rzeczy, by w końcu to znaleźć, kupić i .... zgubić! 

Katharsis

Znasz to uczucie, gdy wydaje się, że wszystko jest w porządku, a jednak coś nie gra? Gdy uśmiechasz się próbując wmówić sobie, że ten człowiek nie miał dla Ciebie żadnego znaczenia, a jednocześnie wyrzucasz wszystkie materialne rzeczy kojarzące się z nim, próbując w ten sposób wymazać wspomnienia? Narzucasz sobie myśli, próbujesz manipulować własnym umysłem, ale to ciągle nic nie daje.

Ten rok postanowiłam zakończyć w idealnym ładzie, materialnym ładzie. Pomimo, że generalne porządki w moim pokoju odbywają się przynajmniej raz w tygodniu, to wczoraj wyrzuciłam wszystko z szafek, szafeczk, szuflad i szufladeczek i zaczęłam ,,porządkować" swoje życie. Porządkować w tym wypadku oznaczało wyrzucanie wszystkiego do kosza, ,,formatowanie dysku" dosłownie i w przenośni. Znalazłam nawet pamiętnik, który pisałam od trzynastego roku życia i  jego również postanowiłam się pozbyć. Przeczytałam go od deski do deski, śmiejąc się na głos z przerażenia zastanawiając się co się stało z moim życiem, gdzie to wszystko się podziało. Na koniec wrzuciła go w ogień i z pewną fascynacja patrzyłam jak zamienia się w popiół. Liczyłam chyba na swego rodzaju katharsis, nie wyszło. Znalazłam książki, które wypożyczyłam z biblioteki jakieś 4-7 lat temu. W ramach porządkowania postanowiłam je nawet oddać, ale co najśmieszniejsze - bałam się! Na szczęście zawsze na tym świecie znajdzie się ktoś odważny, kto zrobi to za mnie. Pani w jednej z biblioteki podziękowała, za zwrot książek w terminie. Dobrze, że nie ja nie musiałam tam być. Zrobiłam listę rzeczy pilnie mi potrzebnych, wydaje się, że wszystko jest już uporządkowane, a jednak ciągle coś nie daje mi spokoju. Nie wyszło. 

Mój raj - fotel na biegunach, gorąca kawa, czekolada i książka. To mnie uspokaja.